poniedziałek, 19 stycznia 2015

" Nie czujesz jak umierasz, z dnia na dzień? "

Odzwyczaiłam się od pisania. Pisania, które jest uwolnieniem moich myśli i uczuć. Czegoś co jest tylko dla mnie zrozumiałe, czegoś co po prostu zawsze będzie obecne w moim życiu po mimo tego, że tak często to zostawiam. Chyba już nie potrafię nazywać swoich uczuć, opisywać ich. Jednak zostało mi tylko to, ostateczny ratunek, którym jest pisanie. Dla siebie, o sobie, by zrozumieć.
Czemu tak to wszystko się układa? Dlaczego nie potrafię sobie po prostu odpuścić, odejść i zostawić to co mnie boli daleko w tyle. Czemu sama siebie okłamuje? Może mi wyjaśnisz, bo nie rozumiem. Jak długo to wszystko trwa? Trzy lata.. A ja dalej pozwalam na to byś wracał i odchodził. Pozwalam się ranić, krzywdzić, ale nie mogę od Ciebie odejść. Dla mnie to nie jest już przyzwyczajenie, to jest uzależnienie. To jest coś czego nie mogę przerwać, a bym chciała. Choćby z tego względu, że muszę przez to płakać. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wiele przykrości mi to sprawia. Nie myślisz nawet jak spędzam każdy wieczór. Leżę i myślę jak to jest. Dlaczego się tak stało i dlaczego ja się na to wszystko skazuję. Masochistka, ot co. Po mojej głowie krążą różne myśli, również te najbardziej pesymistyczne. I wiem jedno, że kiedyś się one spełnią, bo jeżeli wszystko dalej będzie szło tak jak teraz to sobie nie poradzę. Przyjaciele? Mogę przed nimi udawać, jaką to silną osobą nie jestem, jak sobie świetnie ze wszystkim radzę i jak bardzo mnie to nie obchodzi. Jednak nie potrafię udawać przed Tobą. Przed każdym spotkaniem obiecuję sobie, że tym razem będzie inaczej. Tym razem nie będzie mnie obchodzić kompletnie nic, że tym razem nie będę się przejmować i będę traktować Cię tylko jako kolegę, przyjaciela, byłego chłopaka, z którym nic mnie nie łączy. Jednak nie potrafię. Nie jestem perfekcyjna i nie wiem jak doskonale udawać, że wszystko mam kompletnie gdzieś. Przejmuje się najmniejszym gestem, słowem. To mnie niszczy, z dnia na dzień czuję, że nie ma we mnie uśmiechniętej, dawniej kobiety. Czuję, że umiera we mnie wszystko, łącznie z uczuciami. Aktualnie co czuję jest to tylko rozczarowanie i ból. Wyobrażasz sobie, że to przez Ciebie wróciłam do ponownego krzywdzenia swojego ciała? Wiesz o tym, że ciężko mi jest zamknąć oczy i nie myśleć o tym, że mnie zostawiłeś. Czuję się jak gówniara, która zakochała się w niewłaściwym chłopaku, taka młodzieńcza miłość, która uleci z czasem. Może z Twojej strony, ja nie potrafię tego zatrzymać, wygasić czy wyłączyć. Nie chcę myśleć co z tego może wyjść dalej. Chcę jedynie zapomnieć, jak wiele musiałam wycierpieć się przez Ciebie, chcę znów nie krzywdzić swojego ciała, nie chcę mieć myśli samobójczych. Chciałabym żebyś był, ale tylko dla mnie. Ze mną.. Zawsze myślałam, że to nie jest nic trudnego, przy Tobie przekonałam się, że jest to zadanie, które może przewyższyć każdego. Trudno jest być na stałe, a ktoś jak ja może pomyśleć, że to coś, co jednak będzie istnieć strasznie długo. Naiwna kobieta, nie wie nic o życiu, o świecie. Nie wie nic o miłości, która rani, prowadzi do czynów ostatecznych. Chcę tego. Chcę to wszystko zostawić i po prostu zniknąć. Jeszcze została mi nadzieja, że wyjazd wszystko naprawi. Pozwoli się odizolować, stworzy mnie na nowo. Chcę sobie na to pozwolić. Chcę odejść i uwolnić swoje serce. Choćby miało być w kawałach to chcę cierpieć by później być szczęśliwa. I obiecuję, że nikogo nigdy nie będę krzywdzić jak zostałam skrzywdzona ja. Nie miałabym serca, którego najwidoczniej Ty nie masz. Zostaw mnie i daj spokój, bym mogła odetchnąć i czuć, że żyję. Żyję, a nie egzystuję. Trzymaj się tego co masz, a wspomnienie zostaw w tyle, a wtedy i ja poczuję co to prawdziwa wolność. Daj mi żyć.